Iga Świątek w czwartej rundzie US Open, ale to nie możliwość gry z piekielnie groźną dla Polki rywalką spędza mi sen z powiek. Iga musi mieć się na baczności, bo najgroźniejszy przeciwnik czyha zupełnie gdzieś indziej i to on może strącić ją z turniejowych schodów najszybciej
Na wstępie muszę napisać, że piątkowym meczem Iga weszła już na wyższe obroty. Widzę tu pewną prawidłowość. Podczas Wimbledonu i Roland Garros było podobnie.
Pierwsza, druga runda bez zachwytów, ale z meczu na mecz wrzucała kolejny bieg, a to cechuje największych mistrzów. Nie bez przyczyny mówi się, że Novaka Djokovicia prędzej można pokonać we wczesnych fazach turniejów niż w finale, bo to już domena cyborgów.
Kto oglądał ten pokazowy mecz, ten widział, jak ogromna przepaść dzieliła obie przyjaciółki. Pół żartem, pół serio dodam, że trudna to relacja i Iga powinna jej po meczu postawić jakąś dobrą kolację w ramach przeprosin.
Ale koniec zachwytów, bo przed Igą Świątek schody i niewidzialny przeciwnik, który — odpukać w niemalowane — może ją strącić w każdym momencie.
Mam tu na myśli oczywiście tajemniczego wirusa, który panoszy się w Nowym Jorku. Przykładów niestety można wymieniać już sporo. Dominic Thiem, Ons Jabeur, Chris Eubanks, Emil Ruusuvuori, Petra Kvitova, a w czwartek dziwne dolegliwości dopadły też z reguły niezniszczalnego Huberta Hurkacza.
Nie do końca wiadomo, co to dokładnie jest, ale trzymajmy kciuki, by nie zapukało do pokoju hotelowego Igi Świątek, bo to obecnie przeciwność losu, z którą byłoby jej wygrać najtrudniej.
Wracając do czysto sportowych rywalek, to będzie już tylko trudniej. W czwartej rundzie, którą osobiście uważam za najtrudniejszą w kontekście całego turnieju dla Igi, jej rywalką będzie Jelena Ostapenko. Z łotewską tenisistką Polka jeszcze nigdy nie wygrała. Ma bilans 0-3. I w tej ewentualnej rywalizacji i zwycięstwie upatruję dodatkowy napęd dla naszej tenisistki.
O ile tak się stanie, to później najprawdopodobniej czekałaby ją konfrontacja z Coco Gauff. Ulubienicą gospodarzy i po ostatnich sukcesach jedną z głównych faworytek do sięgnięcia po tytuł. Patrząc w drabinkę jeszcze dalej Świątek mogłaby się zmierzyć choćby z Jeleną Rybakiną, a w finale pobić się w ostatecznej rozgrywce o fotel liderki rankingu z Aryną Sabalenką.
